Monday, October 26, 2009

take

B siedziała pod drzwiami jej mieszkania i paliła papierosa przygryzając wargi. Wpatrzona w podrygującą w jakimś jej wewnętrznym rytmie stopę nie zwróciła uwagi na jej powrót.
- Cześć – powiedziała kładąc papierowe torby z zakupami na wycieraczce i zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy. B podniosła niewidzący wzrok i uśmiechnęła się tym swoim pobłażliwym uśmieszkiem. Zgasiła papierosa na pokancerowanym schodku, na którym siedziała.
- Cześć – odpowiedziała.
Wpuściła ją jako pierwszą przez otwarte drzwi.
- Czym się teraz zajmujesz? – zapytała B przeglądając stare magazyny rozrzucone po kuchennym stole.
- Robię kolaż – odparła rozpakowując zakupy. – Nic szczególnego – dodała zamykając szafkę nad zlewem. – A ty? Co teraz robisz?
- Masę rzeczy – westchnęła i zapaliła kolejnego papierosa. – Piszę pracę końcową, wiesz ile z tym roboty, pracuję, muszę jakoś opłacić swój pokoik, staram się wykręcić od rozmawiania z mamą, która ciągle do mnie wydzwania. Nie daje mi spokoju – zaciągnęła się z ulgą.
- Nadal palisz – powiedziała uśmiechając się rozbawiona.
- Wiem do czego pijesz – powiedziała B wydmuchując dym.
- Do czego? Przypomniałam sobie jak chowałam ci papierosy po szafkach, żeby na koniec zawsze ci je oddać – odparła. – A mama wie? Palicie razem na balkonie?
B zaciągnęła się.
- Prędzej rzucę palenie niż jej powiem – odrzekła wydmuchując kłęby dymu.
Przecież jesteśmy już dorośli, pomyślała.
- Jestem potwornie zmęczona – zaczęła B – powinnam teraz robić milion innych rzeczy, ale już nie mam siły. Bez przerwy gdzieś biegam. Coś załatwiam, ta cholerna biurokracja kiedyś chyba mnie zabije – powiedziała dramatycznym tonem i zdjęła swój designerski żakiet.
- Co to za metka? – Zapytała podejrzewając Top Shop.
- Nie ma metki, to Camden kochanie – powiedziała pobłażliwie.
Spojrzała na siebie i zobaczyła wytarte i rozdarte na kolanie jeansy i rozciągnięty podkoszulek. No tak.
- Ależ jestem zmęczona – westchnęła ponownie B masując skronie dłonią wolną od papierosa – mało ostatnio sypiam, a do tego przecież w ogóle nie miałam wakacji – powiedziała takim tonem jakby chciała kogoś o to obwinić.
Padło na nią, jak zwykle zresztą. Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo telefon B zaczął dzwonić. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczywszy kto to, czekała cierpliwie.
- Nie odbierzesz?
- To mama. Nie mam ochoty z nią rozmawiać. W ogóle w domu panuje nieznośna atmosfera. Wszyscy tam ciągle się na coś skarżą, kiszą w tych czterech ścianach, w kółko tylko opowiadają jakie to życie jest ciężkie, wpędzają mnie w jakiś marazm. W jakieś poczucie winy…
No tak, pomyślała.

No comments:

Post a Comment